poniedziałek, 29 czerwca 2009

"Jest sobie strona..." epizod II

Na wstępie odniosę się do wstępu z noty poprzedniej - w zasadzie tu też powinien znaleźć się ten sam. Dziś znowu o głupocie.

Jest sobie bowiem strona -
http://tnij.org/dp8n
zawierająca niezmiernie ciekawy artykuł. Ostatnio był on przedmiotem zaciekłej dyskusji mailowej między członkami REFA, czym wzbudził moje zainteresowanie.
Artykuł, autorstwa pana, który w Małym Gościu Niedzielnym pisuje o obrazach, dotyczy ekologii. W zasadzie można powiedzieć - autor chciał, by jej dotyczył. Nie za bardzo mu to bowiem wyszło. Ale po kolei.
Zaczyna się on od głupawego żartu. Takiego z serii tych śmiesznych i inteligentnych (jak zresztą cały tekst, ale cii, bez spoilerów). Ma chyba na celu zdyskredytować, ośmieszyć tych, co to spychają wieloryby do morza. No tak, przecież ludzie chcący uratować zdychającego na plaży walenia to po prostu banda oszołomów, tak. Nie ma się czemu dziwić, że pan Autor chciał ukazać nam ich w krzywym zwierciadle!
Ale jest się czemu dziwić nieco dalej. Otóż okazuje się, że kolejna banda oszołomów stwierdziła, że bez owadów życie na ziemi nie wytrzymałoby pięciu lat. Ale głupota, nie? Jasne jest, że pszczoły, trzmiele i mrówki nie są nam do niczego potrzebne. Tylko gryzą. I bzyczą. Po co to całe tałatajstwo? Pan Autor i bez nich zapyli wszystkie kwiatki w okolicy. I nie tylko kwiatki.

Chwilę potem ten zacny i mądry człowiek wyraża swą zacną i, uwaga - niespodzianka! - mądrą opinię na temat praw zwierząt. Zaraz, jakich praw? Prawa to mają ludzie! Jeśli im się chce, to mogą zwierzaka potraktować po ludzku. Na przykład na zasadzie: nie zabiłem, choć mogłem! Z tym, że jeśli im się nie chce, to nie muszą. Ich rzecz. Ale nie! Linijkę niżej nasz bohater przyznaje jednak łaskawie naszym Braciom Mniejszym prawa: do bycia smacznymi. I ładnego wyglądania. Na jakiejś pani na przykład, pod postacią futra. Święty człowiek, mówię Wam.

Pan Autor stwierdza też, bardzo słusznie, że ci ekolodzy to bezbożnicy. Prawda! Ktoś, kto ratuje jakiś głupawy zagrożony gatunek, to Boga w sercu nie ma! Gdyby miał, poszedłby do kościoła. Albo poczytał Gościa Niedzielnego. Choćby po to, żeby się dowiedzieć, że źle robi.

Dalej dowiadujemy się rzeczy jeszcze ciekawszej. Oto bowiem nadanie praw zwierzętom prowadzi, uwaga, złapcie się mocno krzeseł, skropcie monitor woda święconą - do zezwierzęcenia człowieka! Ha, wiedzieliście, że taki ekolog to tylko "wymachuje tym i owym" na paradach? Jak zauważycie państwa Gucwińskich na love parade to się nie dziwcie. Tylko się maskują, to zwyrodniali zboczeńcy.

No i co, moi drodzy? Myśleliście, że taki Zielony to poczciwiec, który chce tylko zachować dziedzictwo naturalne dla przyszłych pokoleń? O naiwni!



Mam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie żyć w kraju, w którym dziennikarze piszą tylko o rzeczach, o których mają pojęcie.



czwartek, 25 czerwca 2009

O Żydach, patriotach i kodeksie karnym

Mam czasami taki miły nastrój. Wydaje mi się wtedy, że głupota ludzka doszła już do swoich granic i dalej już nie zajdzie. Towarzyszy mi wtedy przyjemnie przeświadczenie, że nic już mnie nie zaskoczy, że teraz będę widywał rzeczy na poziomie, do którego się w końcu przyzwyczaję, ale nie będę musiał patrzeć już na nic głupszego. I zawsze wtedy pojawia się coś, co tę granicę przekracza w sposób brutalny. Dziś dane mi było ujrzeć coś, co poziomem kretynizmu prześciga nawet fotoblogi niektórych nastolatek. Przerażające jest to, że autorem tej głupoty są ludzie dorośli i wykształceni.

Jest sobie taka strona, polonica.net. Strona naprawdę niezwykła. Stanowi witrynę jakiegoś tam towarzystwa "patriotycznego". O ile sam patriotyzm jest czymś pozytywnym, to jego wersja prezentowana tutaj to twór chory.
Na początek kilka rzeczy, które głoszą nasi patrioci. Na razie te, które jeszcze niczym złym raczej nie są :

-
Jedyna drogą właściwą dla Polski i Polaków jest droga wiary katolickiej.
Zgoda, człowiek wierzący ma pełne prawo tak twierdzić. Tak, jak niewierzący ma prawo myśleć inaczej.
- Ojczyzna jest rzeczą świętą, a każdy Polak ma obowiązek jej bronić.
Tak, tu też nie ma nic zdrożnego.
- Aborcja i eutanazja powinna być surowo zakazana.
Popieram, choć kara śmierci za aborcje to lekka przesada, nieprawdaż?

I w zasadzie na tym kończą się rzeczy, co do których można nie mieć zastrzeżeń. Zaczyna się zaś długa lista pomysłów tak głupich i absurdalnych, że momentami ma się ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. A można tylko zamknąć stronę! Oto niektóre z nich:

-
Żydzi są źli i odpowiadają za wszelkie zło w kraju.
Fajnie, ale dlaczego nie Ukraińcy, Słowacy czy Czuchońcy, hmm?

-
W Polsce nie ma wolnych mediów.
Wiedzieliście, że nawet niewinne z pozoru "Życie Warszawy" to pion żydomasońskiej propagandy? Nigdy więcej nie tknę tego szmatławca!
- Wikipedię ufundował Izrael.
Wreszcie wiem, komu dziękować.
- Warner, tu cytuję: "wprowadził na rynek quasi-muzykę “gangsta rap”, która promuje przemoc przeciwko białym ( “kill whitey”) i traktowanie białych dziewczyn jak dziwki i szmaty a murzynów jako wzór siły i męskości"

A ja i bez rapu uważam Mandelę za wzór. Nie tylko siły i męskości.
- Disney sponsoruje zbrodnie Izraela w Libanie.
Kubuś Puchatek podjada miód libańskim dzieciom? Nieładnie, Puchatku!

- Coca cola też.
Czy trzeba jeszcze argumentów na to, że pepsi jest lepsze?
- I Danone.
Ciekawe, czy robią też jogurty z krwi chrześcijańskich niemowląt?
- Ukraińcy, oddajcie nam Lwów!
To my oddajmy Wrocław, co?

Tak, to może wydawać się śmieszne. Ale przestaje, gdy widzi się obok napisy wzywające do uchwalenia kary śmierci dla "morderców, zbrodniarzy, pedofilów, aborcjonistów, zwyrodnialców, zdrajców, żydokomunistów". I jeszcze cyklistów, brydżystów i kolejarzy może od razu?
Ostatni punkt tej wyliczanki podpada jak ulał pod art. 119 Kodeksu Karnego:

Art. 119. § 1.kk Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie nawołuje do popełnienia przestępstwa określonego w § 1.

I teraz już nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.

Czytanie z monitora

Nigdy tego nie lubiłem. Oczy bolały mnie już po kilku stronach tekstu na monitorze. Fe, paskudztwo. I do tego nie czuć zapachu papieru, i do tego nie ma się tego ciężaru w dłoni, i do tego nie przewraca się stron. I, co najgorsze - potem nie wygląda toto ładnie na półce.
A jednak się przekonałem. Bo nie kosztuje czterech czy ilu tam dych i nie trzeba nawet iść do księgarni. A co się przeczyta, to i tak nasze. Poza tym - e-booka można przekonwertować na txt i wrzucić do odtwarzacza. I jest ten ciężar w dłoni :P

A, i dwa ciekawe linki:

http://www.polonica.net/Zapiski_oficera_Armii_Czerwonej.htm - bardzo ciekawe i ironiczne zapiski oficera Armii Czerwonej. Prześmieszne.

http://weryfikatorium.pl/viewtopic.php?t=5151- książki Gaimana.

Polecam serdecznie.

A poza tym wypada jeszcze pogratulować panom z HPY wczorajszego koncertu. Imponujące, i oby gdzieś niedługo udało się to powtórzyć.

wtorek, 23 czerwca 2009

Od nowa po raz czwarty... Sprzedane!

Tak, wiem, co powiecie. Że to nie ma sensu. Że to już wtóry (tak, czwarty) raz. Że to tylko strata czasu. A, no, racja.
Wszystko to racja, ale jest jeden jedyny argument, który sprawia, że i tak to robię. Nudzi mi się trochę. Wystarczy.

A co by nie zaczynać samym początkiem, bo to źle wróży na przyszłość, wypadałoby napisać coś sensownego.

Z racji tej samej nudy, która zmusiła mnie teraz do założenia tego, pożal się Boże, bloga, parę tygodni temu sięgnąłem do opowiadań Bułhakowa. W zasadzie spodziewałem się tekstów o cierpieniach narodu rosyjskiego, tragedii ichniej inteligencji, bla bla bla ("Biała Gwardia"). A tu proszę, niespodzianka. Przeszczepianie psom przysadek mózgowych ludzi ("Psie Serce"), atak krwiożerczych węży na Moskwę ("Fatalne jaja") i inne tego typu wydarzenia. W zasadzie mogłem się tego spodziewać po kimś, kto wymyślił postać wielkiego czarnego kota częstującego damy spirytusem ("Mistrz i Małgorzata"), ale jakoś i tak było to niemałe zaskoczenie.
A prócz niesamowitej fabuły opowiadania te są jeszcze ciekawe, świetnie napisane i nawet z jakąś puentą. W zasadzie od bardzo dawna niczego tak dobrze się nie czytało.
I nawet strasznie chaotyczna historia o nieszczęsnym urzędniku, zmagającego się z niespodziewaną inwazją sklonowanego, podłego szefa ("Diaboliada") wywarła na mnie silne wrażenie.
Więcej nic mówić nie będę. Jesli zatem literatura rosysjka kojarzy Wam się z nadmiarem patosu i nudą, to... dobrze się Wam kojarzy. Ale Bułhakow to piekny wyjątek.