wtorek, 1 grudnia 2009

Piękna a bestia

Blog powinien spełniać funkcję edukacyjną. Postanowiłem zatem spełnić to zadanie i przekazać Wam wiedzę na temat, o którym nie macie zielonego pojęcia. Stwierdziłem to z przykrością, gdy po raz wtóry zarzuciliście mi ewidentny brak gustu. Tak, tak, dziś porozmawiamy o urodzie płci pięknej.

Brat uważa mnie za turpistę, siostra z politowaniem kiwa głową. Gdy koleżance Sylwii powiem, że w obrębie szkolnych murów pojawiła się jakaś wyjątkowa piękność, ta stwierdza: „znając ciebie – na pewno jest brzydka”. A gdy ją zobaczy, dodaje: „no, nie zawiodłeś mnie”. Komentarzy koleżanki Agaty wolałbym z litości nie przytaczać, ale pod adresem wysoko cenionych przeze mnie uroczych dam padają określenia w stylu „kaprawe oczka”, lub sformułowania „mam nadzieję, że nie uważasz mnie za ładną” [ w domyśle- bo oznaczałoby to, że jest brzydka, ha ha ha, bardzo zabawne!]. Kolega Patryk moją negatywną opinię o Ewie Farnej kwituje wybuchem oburzenia.

A wszystko dlatego, że się nie znacie.

Nie wiem, gdzie staliście w kolejce, gdy Pan Bóg rozdawał oczy i zmysł estetyczny. Nie potrafię pojąć, co widzicie w pospolitych, amerykańskich szczękach rozmaitych wokalistek. Co pociąga Was w aktorkach, na których twarzach widać odciśnięte piętno pługa, radła i dziesięciu tysięcy lat pracy na roli (to WCALE nie jest aluzja do Keiry Knightley)? Zdaje mi się jednak, że nie jest to do końca Wasza wina. Może za dużo naoglądaliście się imperialistycznej propagandy, która w sferze piękna proponuje wzorzec „szczena-jak-Clint-Eastwood”?

Nie martwcie się, postanowiłem wyrwać Was ze szponów tego bezguścia. Zaproponuję Wam wspaniały wynalazek – skalę niejakiego Hansa K., która pomoże Wam w ocenie urody kobiet ( i nie tylko). Stosując się do niej bez problemu odróżnicie piękno od brzydoty i w końcu porzucicie ciemne herezje i mity dotyczące rzekomego wdzięku czesko-polskich piosenkarek popow.... tfu, rockowych.
Skala ta ma dziesięć punktów. Im jest ich więcej, tym ładniejszy jest mierzony obiekt.

O przedziale 1 – 3 powiem Wam niewiele, gdyż nie jestem zoologiem.

Do czwórki bez kija się nie podchodzi, piątka jest natomiast momentem, w którym na przedmiot pomiaru da się spojrzeć bez odwracania. Pojawiają się pierwsze cechy charakterystyczne dla Jedynego Słusznego Kanonu Piękna – skóra przybiera nieco mniej ciemnobrązowy odcień, kości policzkowe dają się jako tako zauważyć, a włosy z oksyblondu przechodzą w blond jasny. Piątka stanowi największą część populacji.

Na szóstkę patrzy się już nawet z pewną przyjemnością (przy czym przyjemność ta jest porównywalna do doznania, jakie czuje się patrząc np. na nowy czajnik). Cera przybiera kolor naturalnego beżu. Siódemka jest już rzadkością. Cechuje ją już pewnego rodzaju uroda. Twarz staje się bardziej podłużna, skóra bledsza, pojawiają się także pierwsze piegi. Oczy nie opuszczają jeszcze barwy miodu, ale już niebawem i ta usterka zostanie naprawiona. Kości policzkowe nie są wydatne, ale znajdują się na dobrej ku temu drodze.

Ósemka. No, panowie, czapki z głów, oto kobieta bardzo ładna. Blada, o pociągłej twarzy, piegowata. Włosy – brąz powoli wpadający w lekko rudy odcień. Policzki nie przywodzą co prawda na myśl chomika, ale osiągają pułap wystarczający.
Istnienia dziewiątek w naturze nie stwierdzono, od poprzedniej cyfr różnią się jednak kolorem oczu – stają się stalowo błękitne.

Dziesiątka zaś to Agata Buzek we własnej osobie.

Rzecz jasna jest to tylko jeden z możliwych wzorców. Zdarza się, że piękność będzie jasną blondynką (Norweżki, nic więcej mówić nie trzeba) lub kruczoczarną szatynką. Bladolicość jednak wraz z wydatnymi kośćmi policzka należą do niezmiennych wymogów każdego szanującego siebie estety (czyli mnie). Nie jestem też oczywiście człowiekiem patrzącym wyłącznie na zewnętrzną powłokę, która przecież przeminie z czasem. O wiele ważniejsze jest wnętrze. Wszak nawet najbardziej urodziwa dama jest niczym bez sprawnie działającej trzustki.

6 komentarzy:

  1. Ja rozumiem, że Twoja własna prywatna siostra ma wystające kości policzkowe i ten typ kojarzy Ci się z ciepłem domowego ogniska, ale na litość boską! Ta dziewucha z pierwszej klasy ma po prostu BRZYDKIE oczy. BRZYDKIE. I to nie czyni z niej piękności, o nie. Powiem Ci, że tak naprawdę to Ty się nie znasz, a Ewa Farna (genetivus brzmi: Farny) jest urocza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz, Ty stałeś w kolejce po zmysł estetyczny, ja po rozum. I tak zabrakło.
    Gdybyś jeszcze stworzył kanon piękna dla mężczyzn, byłabym wdzięczna. W końcu nie każdy musi być wysoki jak łoza, a durny jak...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do włosów wpadających w rudy odcień to jest tylko jedna piękność. Co do Ewy Farny to wpadam w oburzenie. A i tak Benek jest najsłodszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. aż musiałam zajrzeć na google, bo nic mi "Ewa Farny" nie mówi, ale brzydka nie jest, ale ładna raczej też nie.
    A więc zwykle jak idę z Matem, i widzę jakąś brzydką dziewczynę, o niezdrowej bladej cerze, ubraną jak kloszard, to wiem, że brat mój zaraz powie, że to piękność niesamowita, że anioł na ziemi.
    Ale nie jest tak zawsze, i czasami jednak zakochuje się on w ładnych dziewczynach z dobrym gustem.
    A tak poza tym, ja wiem! Wiem, o którą chodzi, tę z pierwszej klasy. Tylko napiszę, że jeszcze nie jest najgorzej, że jeszcze nie wygląda tak ŹLE jak Agata Buzek.

    OdpowiedzUsuń
  5. a btw, ruda, piegowata i blada...
    Lecisz na Anie Shirley? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziś idę na 'Rewers', to sobie popatrzę na tę Twoją piękność i ewentualnie później się wypowiem.

    OdpowiedzUsuń