wtorek, 13 października 2009

Gdzie się podziałeś, święty Franciszku?


Chodnik. Mokry, zimny, błyszczący od deszczu chodnik. Jest to ten rodzaj chodnika, na który na pewno się nie patrzy, idąc przed siebie. A czasem warto. Można, tak jak ja, zobaczyć na jego środku na wpół żywego gołąbka, owinąć go w foliowy, świetnie izolujący woreczek i zanieść do mieszkającego obok gołębnika. Oddając uroczego, chorego ptaszka w ręce sąsiadki owego ptasznika (jego w domu nie było) i widząc jej uśmiech na twarzy, poczułem się jakoś dziwnie. Z jednej strony ta miła osoba, którą na widok biedaka ogarnęła litość. A z drugiej moje wyobrażenie co stanie się z gołębiem, gdy w końcu trafi do zawodowca.

Już kiedyś widziałem takiego w akcji. Pewnego dnia wstałem, i swoim zwyczajem spojrzałem w okno, wychodzące akurat na drogę i dom naszego sąsiedniego gołębiarza. Na środku tej drogi leżał gołąb, szamocąc się wyraźnie. Z naprzeciwka akurat nadjechali rodzice. Tato wyszedł z samochodu, delikatnie (by broń Boże nie zrobić krzywdy!) podniósł nieszczęśnika, zawołał sąsiada i znowu bardzo ostrożnie podał ptaka przez siatkę. Pan Kola fachowo obejrzał zwierzaka, powiedział coś w stylu "eee" (w domyśle - nic z tego nie będzie), po czym chwycił go za ogon i trzy razy trzepnął łbem biedaka o betonową płytę. Taki los spotka zapewne mojego nowego przyjaciela.

Nie żebym próbował wyrazić jakieś oburzenie. Wręcz odwrotnie, mimo wszystko uważam, że nie było innego wyjścia i daleko mi do naiwnego pomstowania na zimnokrwistych morderców zwierząt. Chodzi mi o coś innego - o wrażliwość.

Brak jakiejkolwiek czułości na piękno natury jest dla mnie czymś o tyle niezrozumiałym, co i jeszcze dopuszczalnym do przyjęcia. Każdy jest inaczej skonstruowany, inaczej wychowany etc. Ktoś, kto nie widzi nic pięknego w lesie, kwiatkach, ptaszkach jest dla mnie kimś wewnętrznie uboższym, ale w gruncie rzeczy nie ma w tym nic specjalnie złego. Gorzej, gdy jakiś człowiek zdradza absolutny brak wrażliwości na los zwierząt. I znowu nie mówię tu o roztrzaskiwaniu czaszek gołębi o beton, tylko o zdarzenie, w którym chory ptak leży na środku chodnika,a nikt nawet nie raczy przesunąć go w którąś stronę, by uniknął rozdeptania lub przejechania przez rower. Nie wymaga to żadnego wysiłku i żadnego zaangażowania, a jest wyrazem pewnego rodzaju człowieczeństwa.

Od nikogo nie można oczekiwać, by jak święty Franciszek przenosił robaczki przez ścieżkę. Można natomiast twierdzić, że przyzwolenie na trzymanie psów w ciężkich warunkach, głodzenie kotów i strzelanie z wiatrówki do wróbli jest już czymś podłym. Patrzenie, jak chłop prowadzi wychudłą do żeber szkapiną, którą na dodatek okłada kijem i brak reakcji na taką sytuację również ma w sobie coś niehumanitarnego.
Jest też pewien typ ludzi, którzy wszelkie przejawy troski wobec braci mniejszych nazwą fanatyzmem. Ekologów okrzykną bandą złodziei, pedałów i Żydów, a kogoś, kto wstawi się za umęczoną krową, obrzucą wyzwiskami.

A nie chodzi tu o żadną skrajność. Uczucie litości nad bezbronnym stworzeniem jest po prostu przejawem zwykłego człowieczeństwa, na które stać chyba każdego. Dlatego warto czasem zająć się gołębiem, choćby po to, by miły starszy pan skrócił jego cierpienia przy pomocy płyty chodnikowej.

2 komentarze:

  1. bo się mówi, że ,,zwierzę" to nie człowiek...
    tylko kto tu od małp pochodzi:D

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślisz, że dlaczego nie mogę oglądać zdjęć rozjechanych ptaszków?

    OdpowiedzUsuń