piątek, 7 sierpnia 2009

Zdziwaczenie

Czasami odnoszę silne wrażenie, że dobrze byłoby tak do reszty zdziwaczeć.

Najlepiej z dnia na dzień. Na przykład: we wtorek być jeszcze kimś w miarę normalnym, a w środę już w normie absolutnie się nie mieścić. Albo zmienić się z trzydziestego pierwszego grudnia na pierwszego stycznia - przywitać nowy rok we wdzianku dziwaka. Jest to opcja idealna: metamorfoza trwająca dłużej mogłaby nie być niczym niestandardowym.

Na czym zaś miałoby polegać to przeobrażenie? No cóż, opcji jest wiele. Można na przykład zacząć ubierać się wyłącznie na zielono, nosić wielki cylinder, powtarzać "czy zanosi się na deszcz?" przy pięknej pogodzie i pisywać dziwaczne opowiadanka. Można też chodzić wyłącznie po krawężnikach, zbiegać po zjazdach dla wózków, zamiast po schodach, rozpoczynać rozmowy z zupełnie obcymi ludźmi i jeść zupę widelcem (lub kotlety łyżką). Tak, panuje tu duża dowolność.

A jaki by miało mieć to sens? W zasadzie żaden konkretny. Nie przyniesie to krociowych zysków, powodzenia u kobiet i szczęścia w kartach. Pomoże nam jedynie odciąć się od świata, patrzeć na wszystko z pewną dozą dystansu i śmiać się ze wszystkiego, co w innym przypadku było by straszne.

Najlepiej więc zacząć od jutra.

3 komentarze:

  1. Tylko bez cylindra, błagam.!
    Zdecydowanie lepiej wyglądasz w kapeluszu.

    Sama zaczęłam już dawno.
    Wszystko, co straszne, wywołuje uśmieszek pełen politowania, inaczej dawno bym zwariowała.
    Choć może właśnie to jest wariactwem, kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to nazywam byciem dzieckiem. To jest fajne.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... i wtedy przyjadą panowie z białym kaftanem;D będzie pasował do cylindra

    OdpowiedzUsuń