wtorek, 20 października 2009

Świat według Bundych


Niektórzy zastanawiali się, czy Theodore Robert Bundy jest protoplastą serialowej postaci Ala Bundy'ego. Podobne insynuacje trzeba uznać za wysoce idiotyczne. Nie wydaje mi się, by ten sympatyczny, choć nieco frajerowaty bohater sitcomu miał na koncie czterdzieści zabójstw kobiet z użyciem tępych narzędzi, z tego, co wiem, nie wynika także, by skończył na krześle elektrycznym w więzieniu stanowym na Florydzie jako jeden z najgroźniejszych seryjnych zabójców w historii.

Mimo to świat, jaki chcę tu opisać, jest światem nie według Ala, lecz właśnie Teda Bundy'ego i jemu podobnych. To miejsce ponure i straszne, straszniejsze niż jakiekolwiek inne - ale warte poznania. Psychika wielokrotnego mordercy wymyka się wszelkim próbom zrozumienia, logiki i jakiemukolwiek poczuciu moralności. Jest przerażająca, stanowi zagadkę, a jednocześnie pokazuje, że człowiek ma swoją ciemną stronę, a to, kiedy i czy się ona ujawni, wcale nie jest łatwe do przewidzenia.

Samo pojęcie "seryjnego zabójcy" zostało wymyślone przez agenta FBI, Roberta Resslera w latach 70. Zabójcą takim nazywamy człowieka, który na przestrzeni czasu dokonuje kilku lub kilkunastu powiązanych ze sobą morderstw. Od "zwykłych" zbrodniarzy wyróżnia ich to, że popełnione przestępstwa najczęściej mają motywy seksualne, związane ze swoistymi psychozami (np. Richard Ramirez, który mordował i gwałcił jakoby na polecenie "Szatana"), rzadko lub prawie wcale nie mając celów ekonomicznych (choć niektórzy psychologowie uznają, że jedną z przyczyn takich zabójstw mogą być głęboko zakorzenione mechanizmy związane ze zdobywaniem statusu społecznego).

Jak wygląda "statystyczny" seryjny zabójca? Jest mężczyzną, białym Amerykaninem, wywodzącym się z klasy niższej lub średniej. Tak naprawdę jednak trudno znaleźć jedną wspólna dla nich charakterystykę. Niektórzy np. mają problemy w nauce, rzucają szkołę i już od dziecka zajmują się przestępstwami. Inni natomiast (jak "nasz" Ted) dorastają w porządnych rodzinach, a na studiach osiągają niesamowite wyniki. Warto dodać, że słynny swojego czasu Unabomber (piroman polskiego pochodzenia) miał IQ równe 170 (jak Einstein) i doktorat z matematyki na Harvardzie. Znaczna jednak ich grupa była wychowywana przez samotną matkę, wykorzystywana seksualnie, a w najbliższym otoczeniu nadużywano alkoholu i narkotyków. Co najdziwniejsze, w wielu przypadkach nie zdradzali oni żadnych oznak choroby psychicznej.

Czy człowiek taki wyróżnia się czymś szczególnym? Problem tkwi w tym, że nie. Z pozoru każdy z nich to normalny, często bardzo inteligentny, zdrowy facet. Dopiero bliższe przyjrzenie się pokazuje, że zdradza skłonności do izolowania się od innych, ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, czasami niechcący przejawia też głęboko skrywaną przemoc (na przykład - jak Ed Kemper, który grzebał żywcem koty).

Kogo mordują? Wszystkich, lecz zależy to od zabójcy. Ramirez ma na swoim "koncie" kobiety, mężczyzn, dzieci i starców. Trzeba jednak zauważyć, że znaczną większość ofiar stanową kobiety, co związane jest z seksualnym podłożem zjawiska. Bundy i Kemper na przykład mieli obsesję na punkcie studentek. Ted "polował" ponoć zwłaszcza na te dziewczyny, które przypominały jego miłość z czasów młodości, sam zaś powiedział, że są to "wyidealizowane kobiety". Anima?

Jakie mają motywy? Wyróżnia się trzy rodzaje motywacji, jakie towarzyszą seryjnym zabójcom. Pierwszą z nich jest "wizjonerstwo", czyli przeświadczenie o otrzymywanych z rozmaitych pozamaterialnych światów wskazówek i nakazów (Ramirez z Szatanem), które skłaniają do zbrodni; drugą nazywa się "misjonarstwem", czyli swoistą misją, jaką morderca ma do spełnienia (np. eliminacja klas wyższych). Trzecią grupę stanowią tzw. hedoniści, którzy z popełnianych czynów czerpią przyjemność na różnych polach (seksualnych, emocjonalnych,związanych z posiadaniem władzy nad inną osobą). W wielu relacjach takich zabójców można znaleźć twierdzenie, że sam mord nie sprawiał im przyjemności, a jedynie przynosił ulgę. Bundy twierdził, że w zabójstwie pociąga go jedynie samo "polowanie" na ofiarę.

Jak zaś wygląda sam mord? Rozmaicie. Niektórzy wabią ofiary np. do samochodu i tam zabijają ciosem tępego narzędzia, inni wchodzą do domów, używając broni palnej. Często pozbawianiu ofiary życia towarzyszy znęcanie się nad ciałem, na ogół jednak już po jej śmierci. U części z oprawców ma to wymiar rytualny, u innych jest przejawem swoistych zaburzeń umysłowych.

Proces ścigania takiego zabójcy jest na ogół bardzo trudny i czasochłonny. Zostawia on po sobie mało śladów, dużo czasu mija też, zanim znajdzie się jakieś cechy wspólne między poszczególnymi mordami. Przestępca tworzy tzw. "inscenizację" - zostawia liściki, pisze do gazet, albo kładzie jakiś przedmiot na miejscu zbrodni (jak np. karta do gry w przypadku działających parę lat temu "Snajperów z Waszyngtonu"). Prowadzi specyficzną grę ze służbami ścigania, często zmieniając miejsce działania - potrafią przebyć nawet kilka tysięcy kilometrów, "uśpić" działalność, by niespodziewanie zaatakować. Obecnie tworzy się skomplikowane portrety psychologiczne, szczegółowe ekspertyzy i inne działania, mające na celu identyfikację takiego człowieka. Często jednak nawet pełna wiedza co do tego, kto jest winny, nie wystarcza do ujęcia sprawcy, który się ukrywa. W wielu przypadkach do ujęcia zabójcy dochodzi zupełnie przypadkowo, gdy np. zatrzyma się go do kontroli drogowej.

Nie udało się jeszcze do końca poznać psychiki takich ludzi. Jest na wskroś przerażająca, czym od lat budzi ciekawość i lęk. Seryjni mordercy mogą być opętanymi, działającymi jak psychopaci wariatami, większość jednak zawsze zachowuje spokojny cynizm, spokój i wyrachowanie. Nie ulegają emocjom, nie czują żadnej litości wobec ofiar. Często przyznają się do winy, wyrażają pozorną skruchę, ale zawsze jest to przez nich sterowane. Bundy do końca utrzymywał, że chce powiedzieć prawdę, ale coś mu to nie umożliwia. Co ciekawe, przedstawił też teorie, jakoby czuł w sobie jakąś "istotę", niezależna od niego, która kazała mu dokonywać zabójstw. Psychiatrzy badający go stwierdzili jednak, że całą tę historię świadomie wymyślił! Wielokrotnie jednak oszukiwał badaczy, jako że sam był absolwentem psychologii.

Nadal nie potrafimy waśnić, skąd tacy ludzie biorą się wśród nas. Nie jest to jednak (jak by chcieli niektórzy) zagadka nie do rozwiązania. Być może w końcu dowiemy się, czemu istota ludzka, z jednej strony zdolna do aktów twórczych, odruchów altruistycznych, bezinteresownych, ma także inną naturę - mroczną, gotową zabijać bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia.

A w następnej odsłonie Świata według Bundych - Ted Kaczynski ps. Unabomber, najsłynniejszy na świecie piroman.





Przydatne linki i literatura:
http://www.cns.uw.edu.pl/skrypt/Prawo/prezentacja5.pdf
http://pl.wikipedia.org/wiki/Seryjny_morderca
http://radoslaw.ligas.webpark.pl/psychologia/przestepcy_seryjni.html


E. Leyton "Polowanie na Ludzi" wyd. poL. 1986
D. Buss "Morderca za ścianą - dlaczego zabijamy?" GWP 2009

4 komentarze:

  1. Wiesz Kosti, Twoje notki są zawsze przemyslane, ciekawe, wciągające. Jednakże odczuwam dziką satysfakcję mogac je odpowiednio płytko skomentować.
    Słowa na dziś:
    Jak to: skąd się wzięli seryjni mordercy? Moze chodzili do szkoły?...

    OdpowiedzUsuń
  2. moja sąsiadka w lbn to na pewno seryjny morderca... aaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez zostanę morderca, a własciwie morderczynią- będę moRRRdować swoim idiotycznym śmiechem, a moją pierwszą ofiarą będziesz TY !!!! Buhahahaha.

    OdpowiedzUsuń