Ukraina to dziwny kraj.
Jadąc wśród ogromnych, pustych przestrzeni ciężko sobie wyobrazić, że nie zawsze tak było. Jeszcze siedemdziesiąt lat temu wszędzie tam, gdzie dziś są tylko pola albo po prostu wielkie połacie nieużytków, znajdowały się polskie wsie. Teren zamieszkiwały tysiące ludzi różnych narodowości, i to nawet tak "egzotycznych", jak Holendrzy.
Jedna z kobiet, opisując swój przejazd przez Wołyń w 1945 mówi o widokach, jakich nie zna nawet ze starotestamentowych opowieści o Sodomie i Gomorze. Wszędzie wokół spalone doszczętnie miejscowości, po których zostały jedynie osmalone kominy chat.
Kowel za to jest pusty na inny sposób. Choć trudno znaleźć tu choć odrobinę wolnej przestrzeni, czuje się tutaj silne wrażenie jakiegoś niebytu. Przejeżdżając przez ulice widzi się wokół obskurne, zaniedbane blokowiska. Miejscowy pałac kultury z nazwą nie ma nic wspólnego - nie dość, że to ohydny posowiecki moloch, to jeszcze ulokowano go na uprzednio wyburzonym przez buldożery kirkucie. Bardzo wymowne.
Ciężko uwierzyć, że przed wojną miasto było pełne starych, ładnych kamienic. Tam, gdzie przed wojną stał duży, zbudowany w latach trzydziestych kościół, dziś znajduje się boisko. Kilka metrów za bramką pochowany jest proboszcz.
Jedna z głównych ulic nosi imię Stepana Bandery. To chyba jeden z ostatnich krajów w Europie, w którym ten sposób czci się ludobójców. Zabawne, organizujemy mistrzostwa z państwem, które za bohatera uznaje człowieka odpowiedzialnego za śmierć 134 tysięcy Polaków.
Prowincja za to jest już niemal egzotyczna. Malutkie, biedne wioseczki, obrazy przypominające polską wieś sprzed 30-40 lat. Nie da się ukryć, że jest to egzotyka absolutnie urzekająca. Dzieci prowadzące gęsi, stado krów idące środkiem ulicy - dla obserwatora z zewnątrz jest to coś nieopisanie pięknego. Ciężko jednak wyobrazić sobie, by jakikolwiek przybysz zechciał zamienić się z tymi, którzy są na ten świat skazani.
Ukraina to naprawdę dziwny kraj. Dziwny, ale przy tym niesamowicie urzekający.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz