poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Zerwane więzi

Niedziela, Ostróg na Wołyniu, tuż po Mszy w języku polskim.

Wychodząc z kościoła słyszę nagle za sobą dwa słowa: "Chełm" i "Czarnieckiego" wypowiedziane z wyraźnym ukraińskim akcentem. Odwracam się - w końcu oba wyrazy są mi w jakiś sposób bliskie - i widzę staruszkę, zagadującą kobiety z naszej wycieczki. Wygląda na to, że te nie są w stanie jej pomóc, nie są stamtąd... Podchodzę i mówię, że wiem, gdzie to jest. Przecież tam znajduje się moja szkoła.

Okazuje się, że na tej właśnie ulicy mieszka jej koleżanka, jeszcze z lat szkolnych. Sprzed wojny. Ona sama jest Ukrainką, mieszkała w Ostrogu, ale zmieniła adres. Chciała, by poinformować znajomą o swojej przeprowadzce i poprosić ją, by napisała do niej. Na egzemplarzu "Wołania z Wołynia" pisze mi adres (którego nie jest pewna). Mówi, że będąc kiedyś w Chełmie nie potrafiła znaleźć tego miejsca.
Nie do końca rozumiejąc, czemu sama nie napisze, biorę od niej wszystkie dane i obiecuję odnaleźć panią Jadwigę - bo tak ma na imię jej dawna towarzyszka.

Obietnicę realizuję od razu następnego dnia. Poszukiwana mieszka w bloku niedaleko liceum. Mieszkanie ma bardzo ładnie umeblowane. Sama wygląda jednak na ciężko chorą i słabą. Wysłuchuje mnie jednak z radością. Mówi, że pisała na stary adres, a nie uzyskawszy odpowiedzi zrezygnowała. Zapisuje więc nowy, chce do niej napisać raz jeszcze. Dziękuje mi. Wychodzę.

Rozdzieliła je jedna wojna światowa, prawdopodobnie dwa systemy totalitarne, nienawiść dwóch narodów, polityka wielkich mocarstw, przesunięcie granic, niemal pół wieku władzy komunistycznej. I do tego rzecz tak trywialna, jak zmiana miejsca zamieszkania.

A wystarczył jeden przypadkowy człowiek i jeden dzień, by wszystko to naprawić.

3 komentarze:

  1. Jeden człowiek, który chciał wysłuchać, zrobić kilka kroków więcej i zapukać do domu koło własnej szkoły.

    A czasem my, młodzi, będąc tak blisko, nie potrafimy do siebie dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterze! Czemu mi się takie rzeczy nie zdarzają? :D Jedyne co mogłem zrobić, to przeprowadzić kiedyś jakąś babcię przez ulicę :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A my pomogliśmy niewidomej pani usiąść na przystanku autobusowym.
    Ach, szkoda, że nie wierzysz w nieracjonalne rzeczy, bo, cholera, takie przypadki rzadko się zdarzają...

    OdpowiedzUsuń