poniedziałek, 14 września 2009

Lechu. Po prostu.



14.09.2005 - 14.09. 2009

Tak tak, moi mili, dokładnie cztery lata temu przyszedł na świat nasz drogi i zacny przyjaciel - Lechu.

Co może osiągnąć typowy czterolatek? Nauczyć się mówić, chodzić, rysować pierwsze bazgroły. Inteligencja takiego dziecka na ogół nie jest jeszcze zbyt rozwinięta, co nie pozwala mu raczej osiągać w tym wieku zawrotnych sukcesów.Co prawda zdarza się, że grzdyl wystąpi w jakimś filmidle lub serialu, ale trudno mówić w takim przypadku o karierze filmowej.

Tak jest u ludzi. Zupełnie inaczej rzecz ma się z trollami. Przedstawiciel tego gatunku, który ma za sobą cztery wiosny, jest w stanie dostać się na szczyty popularności i ogólnego uwielbienia. Do takiego właśnie zaszczytu zdołał dojść Lechu. Wróćmy jednak do źródeł.

Jest siedemnasta, Daisy przychodzi do Lecha. Siedzą, piją herbatkę, jak to na typowym five o'clocku. Niespodziewanie skądś dobywa się głoś:
- Bim bom, bim bom.
- O, Leszku, hodujesz świerszcze? - pyta Daisy.
- Nie.


(pierwszy dowcip o Lechu)

Nasz bohater powstał w zasadzie dwa razy. Za pierwszym wymyśliłem po prostu jego imię - Troll Leszek (na początku nie deformowano jeszcze tego zacnego imienia). Pod takim to pseudonimem zarejestrowałem się na forum, którego nazwy i celu, ze względu na to, że jeszcze żyją jego dawni użytkownicy, wspominać nie będę.
Bodajże dzień później, na zajęciach Sztuki (była to druga klasa gimnazjum) mój zacny przyjaciel Wojtek sportretował postać Lecha na papierze w kratkę. Nie pamiętam już, jak wyglądał ten pierwotny rysunek. Zapewne jednak odbiegał od dzisiejszego wizerunku, a oba zęby najprawdopodobniej znajdowały się na górze.

No właśnie - zęby. Niemal każdy początkujący rysownik robi błędy w ich przedstawianiu. Oczywiście popełniałem je także ja. Raz dwa kły pojawiały się w górnej szczęce, raz na dolnej. W końcu przyjęliśmy wspólną wersję - jeden winien wyrastać po lewej, u góry; drugi zaś musi być widoczny u dołu po prawej. Postać natomiast z uzębieniem górnym zaczęła być nazywana Lestkiem. Był to raz syn Lecha, raz siostrzeniec, a raz właściciel firmy urządzającej przeprowadzki. Współczesna sztuka jednak niemal ignoruje ten motyw.
Jaki fajny hipopotam!

(częsta reakcja ignorantów na widok trolla)

I zaczęło się! Lechu niespodziewanie zapełnił ostatnie strony niemal wszystkich moich i nie tylko moich kajetów. Na każdej lekcji tworzyliśmy coraz to nowe scenki z życia delikwenta. Wkrótce nauczyciele coraz częściej patrzyli na nas z dezaprobatą i pytali, "co my tam mażemy w tych zeszytach". Najgorzej, jeśli zapomniało się przed oddaniem zeszytu do sprawdzenia wyrwać tych zarysowanych stron. Wtedy pedagog zachodził w głowę, co też uczeń chciał przekazać na rysunku, w którym jakiś pieprznięty hipopotam goni na nartach element układy moczowego (nerkę).

Niestety, te drobne arcydziełka nie dotrwały do dziś. W trzeciej klasie gimnazjum odkryliśmy jednak nowy środek przekazu - film. Wkrótce moje konto na YT zapełniło się kreskówkami, których bohaterem jest Lechu we własnej osobie. Co ciekawe, pierwsze pozycje powstawały przez wymyślenie scenki do komentarzy Szaranowicza i Szpakowskiego, znalezionych w folderze ze Skokami Narciarskimi 2003. Ponad połowa z nich nigdy nie ujrzała światła dziennego i tkwi gdzieś w przepaściach mojego komputera do dziś.

W tym samym czasie troll wszedł także w ten dział sztuki, którym parali się Prus i Sienkiewicz - do polskiej literatury. Na wiosnę 2007 roku powstały aż dwa opowiadania, jedno w moim, drugie w Jaskra wykonaniu. Moje dzieło, zatytułowane "Lechu uwielbiał poranne spacery" (tytuł nadał mu sam Word!), jest jak na razie najdłuższym tekstem, jaki w życiu stworzyłem i zawiera aż 23 strony bezdennych głupot. Ze względu jednak na mnogość postaci, które miały i mają swe odzwierciedlenie w rzeczywistości, opowiadanie to zostanie opublikowane dopiero po mojej śmierci.

Żum!

(prawdopodobnie pierwsza wypowiedź Lecha)

Wtedy także pojawiła się nieudana próba realizacji pisanego na blogu serialu o lesiej tematyce. Mimo porażki cykl ten zdobył grono wiernych czytelników (jak dobrze poszukać, można go znaleźć gdzieś w przepastnych pustkowiach Sieci, ale wskazówek dawać nie będę, poza tytułem - "Skazani na niedorzeczność").

Szczerze mówiąc sądziłem, że zmiana szkoły przyniesie śmierć temu największemu dziełu, jakie dane mi było współtworzyć. Okazało się jednak, że to dopiero początek. Nowi fani, których serca zdobył Lechu w murach najlepszego liceum w mieście, szybko wzięli trolla pod swój warsztat. Ubiegły rok przyniósł dwa opowiadania, w których nasz bohater odgrywa jedną z głównych ról, a także prawdziwą perełkę - "Lechy cz. IX", czyli pierwszy i jak na razie jedyny utwór dramatyczny o Lechu. Pozycja ta, wzorowana na "Dziadach" została też uznana za najwybitniejsze dzieło dotyczące tej tematyki.

Oddajcie mi moje dziecko!

(prawdopodobnie druga wypowiedź Lecha)

Filmoteka została zaś powiększona o trzy pozycje, z czego jedna - "Psychoza" - uzyskała tytuł największego dzieła niedorzecznej kinematografii.

Łącznie Lechu doczekał się około 40 filmów, 4 opowiadań, 1 sztuki teatralnej, a także niezliczonej liczby rysunków, komiksów i idiotycznych żartów. Pozostaje życzyć mu, jeśli nie stu, to przynajmniej drugich czterech lat życia. Jeśli przetrwa trzy lata studiów, będzie znaczyło to, że ma w sobie niesamowity potencjał. I tego mu życzymy.

Jubileuszową zaś notkę zakończę przesłaniem naszego bohatera z IX cz. Lechów, które zamyka ten utwór. Jest to niezbity dowód na to, że prócz wartości typowo niedorzecznych, postać ta zalatuje także "lekkim smrodem dydaktyzmu", jak to mawia moja polonistka:

Miłość bywa piękna, różna
Skromna, albo jak paw próżna.
Krótka, lub na całe lata
Mała lub po krańce świata
Raz wesoła, a raz smutna
Miła, albo wręcz okrutna.
Wielkim byłoby staraniem,
Tej miłości opisanie.
Skoro pełna jest sprzeczności
I szczegółów, zawiłości,
Jedna wersja jest bezpieczna:
Miłość to rzecz niedorzeczna.

3 komentarze:

  1. Przeciez psychoza ssie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Sto lat, sto lat...! I wielu nowych fanów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lechu to najlepszy dowód na to, ze program gimnazjów nalezy zmienić (bo dzieciom przychodzą głupoty do głowy). o!

    OdpowiedzUsuń